DRUGI SPŁYW - ŁEBA 22km
Nasze spływy cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Na pierwszy w tym roku spływ 11.05.2024, finansowany ze środków projektowych, było 70 chętnych. Niestety ze względów technicznych i bezpieczeństwa mogliśmy wziąć 30 osób.
W związku z tak dużą liczbą zainteresowanych spływami, pracownicy SWFiS (mgr H. Pilecka, dr R. Bąk, mgr M. Zawadzki) postanowili zaproponować drugi spływ. Tym razem, mimo iż uczestnicy musieli wynajem kajaków opłacić ze środków własnych, mieliśmy 50 chętnych.
W spływie wzięła rekordowa ilość uczestników – 31 osób. Nasza ekipa płynęła w 16 kajakach. Najliczniejszą grupę stanowili studenci roczników starszych (Polski, Ukraina i Białoruś) oraz mieszkańcy regionu.
Uczestnicy startowali ze Słupska, ale niektórzy przyjeżdżali z Gdańska i zza Bytowa. Najmłodszy członek spływu miał 15 lat, najstarszy – 80 lat. Jedna osoba płynęła z nogą umieszczoną w ortezie, gdyż nie chciała zrezygnować ze spływu. W porównaniu do pierwszego spływu, poza organizatorami, były tylko dwóch kajakarzy sprzed dwóch tygodni (pomogli w zachowaniu szyku podczas imprezy, po to by zwiększyć bezpieczeństwo). Do tego trzeba dodać Żenię i Alienę. W ramach akcji awaryjnej, ściągnięci z akademika, zastąpili dwie osoby, które nie stawiły się na zbiórce.
Imprezę rozpoczęliśmy w miejscowości Łęczyce. Po oficjalnym powitaniu, ustaleniu składów osad i omówieniu założeń organizacyjnych ruszyliśmy w trasę. Zastosowaliśmy szyk zwarty ekipy. Podzieleni byliśmy na eskadry: mgr M. Zawadzki jako komandor spływu prowadził grupę początkową, dr R. Bąk jako latarnik zamykał całość naszej grupy. Mieliśmy pięć eskadr, którymi poza wykładowcami SWFiS dowodzili weterani spływów (Daniel i Sławek). Ich działania wspierali: pan Stanisław i pan Wiesław. Prowadzący mieli za zadanie wskazać właściwy sposób pokonania przeszkody i stale nadzorować grupę.
Rzeka okazała się wymagająca. Po ok. 100 metrach, w wodzie po uda, dwie osady miały bliższe spotkanie ze środowiskiem wodnym. Po kilometrze trzecia ekipa im pozazdrościła. Dotarło do uczestników, że reguły podane przez organizatorów naprawdę obowiązują i są zasadne (Cenne przedmioty: dokumenty osobiste, telefony, aparaty fotograficzne powinny być zabezpieczone przed zamoczeniem i utonięciem).
Na trasie było sporo zakrętów i zwalonych drzew. Wszyscy dzielnie walczyli z przeszkodami. Żenia pomagający w pokonywaniu tychże był pełen poświęcenia (czasami po szyję w wodzie). Zasługuje na wdzięczność dużej części grupy. Walczyli i uczyli się sztuki panowania nad kajakiem zwłaszcza Sara, Szymek oraz Piotr i Miłosz. Dali radę.
Przed mostem przy zamku krzyżackim w Lęborku mieliśmy ognisko z pieczeniem kiełbasek. Wcześniej panie zbierały chrust w parku, panowie nosili kajaki na przenosce. Tu dopełniło się zjawisko integracji. Osoby, które do niedawna jeszcze się nie znały, podczas ogniska nawzajem częstowały się – a może ktoś chce pomidorka, a może kiełbaska (chleb, wafelek …). To było takie fajne, takie rodzinne.
A potem był najciekawszy „przejazd” przez Lębork. Pod każdym mostem rzeka nabierała prędkości i właściwie zrobiła się taka mała autostrada. Odcinek 10 km za Lęborkiem śmignęliśmy w 1,5 godziny. To bardzo szybko.
Po pokonaniu tego najszybszego odcinka spływ zakończyliśmy w stanicy Chocielewko.. W sumie przepłynęliśmy 22 km, choć siostry Monika i Ewelina zrobiły co najmniej 25 km. Uwielbiały oglądać przybrzeżną florę i kręcić piruety na rzece. Tu też czekał nasz transport powrotny.
Pogoda i humory dopisywały przez całą imprezę. Na koniec każdy każdemu podziękował za wspólnie spędzone miłe chwile na spływie. Uczestnicy odjeżdżając już chcieli rezerwować miejscówkę na spływie 09.06.2024 po Słupi, na który oczywiście zapraszamy wszystkich chętnych.